10.01.2019 Spotkanie z Joanną Zętar, autorką albumu ,,Lublin, którego nie ma”
10 stycznia w Ośrodku ,,Brama Grodzka – Teatr NN„, Joanna Zętar promowała album ,,Lublin, którego nie ma”. Jak doskonale wiecie, kocham historię mojego miasta, dlatego nie mogło mnie na tym spotkaniu zabraknąć. Zapraszam Was na krótką relację z tego wydarzenia.
Joanna Zętar jest historyczką sztuki (z zamiłowania i wykształcenia). Dziennikarka ze specjalnością PR. Od 2001 roku pracuje w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN”. W tym czasie brała udział w kilku projektach między innymi: „Zapomniana Przeszłość – Wielokulturowe Tradycje Lubelszczyzny”, „Żydzi w Lublinie. Żydzi we Lwowie. Miejsca – Pamięć – Współczesność”, portal „Lublin. Pamięć Miejsca”. Koordynuje działania „Pracowni Ikonografii”. Od 2006 roku prowadzi zajęcia z historii architektury powszechnej na Politechnice Lubelskiej.
Wydarzenie rozpoczęło się z dziesięciominutowym opóźnieniem, ponieważ organizatorzy nie przewidzieli tak wysokiej frekwencji i trzeba było ustawiać dodatkowe krzesła. Pomimo tych starań, dla kilkudziesięciu osób zabrakło miejsca i były one zmuszone stać na korytarzu.
Po krótkim wprowadzeniu, prowadząca spotkanie przeszła do rozmowy z główną bohaterką wieczoru. Joanna Zętar zaczęła od tego, że celem tego albumu, jest pokazanie stu miejsc w Lublinie, których już nie ma, albo które bardzo mocno się zmieniły. Autorka przyznała, że inspiracją do powstania tej pozycji wydawniczej były poprzednie książki i albumy o Lublinie. Jednocześnie zaznaczyła, że starała się, żeby umieścić w tej lekturze takie zdjęcia, których do tej pory nie mogliśmy zobaczyć w innych tego typu książkach. Joanna Zętar zapytana o pierwsze miejsce, które przyszło jej do głowy w momencie, gdy zrodził się pomysł na „Lublin, którego nie ma”, bez wahania wskazała na dzielnicę żydowską i wieżę ciśnień na placu Wolności. Natomiast, jako swoją ulubioną fotografię umieszczoną w tym albumie wskazała na zdjęcie autorstwa Edwarda Hartwiga, przedstawiające skrzyżowanie ulic Grodzkiej i Rybnej. Autorka na sam koniec przyznała, że z powodu nieustalonych praw autorskich lub braku zdjęć, nie była w stanie umieścić w książce kilku miejsc, które są dla niej ważne. Przede wszystkim chodziło jej o Park Bronowice, a także skrzyżowanie ulic Narutowicza i Okopowej.
Po około godzinie spotkanie dobiegło końca. Po blisko godzinnym oczekiwaniu w kolejce,
udało mi się podejść do autorki i uzyskać dedykację na tym albumie.
Bardzo się cieszę, że mogłem wziąć udział w tym wydarzeniu. Jako wielbiciel historii Lublina, z ogromną przyjemnością zapoznam się z tą książką. Tym bardziej, że jak zauważyłem, pani Joanna jest osobą z ogromną wiedzą o moim mieście. Zabieram się do czytania (i oglądania).
Lubicie albumy o swoich miastach? Zapraszam do komentowania.