Inna – Max Czornyj
Za nami dopiero niespełna sześć miesięcy dwa tysiące dziewiętnastego roku, a właśnie na rynku ukazała się już trzecia w tym okresie książka Maxa Czornyja. Czy „Inna” trzyma poziom poprzednich powieści tego autora? Odpowiedź brzmi: tak.
Max Czornyj urodził się 6 września 1989 w Lublinie. Polski adwokat i pisarz. Praktykował prawo w Polsce i we Włoszech. Ukończył aplikację adwokacką przy Okręgowej Radzie Adwokackiej w Lublinie.
Mikołaj Popławski budzi się w luksusowej rezydencji nad Bałtykiem. Poza swoim imieniem i nazwiskiem nie pamięta niemal niczego. W piwnicy odnajduje skrępowaną kobietę. Czy to możliwe, że jest porywaczem? Czy odważy się zdjąć knebel z ust dziewczyny, aby usłyszeć o sobie prawdę? Kilka rezydencji dalej czeka matka. Być może nawet nie ma się o co martwić. Może wszystko jest w porządku, a niewinna zabawa trwa w najlepsze. Ale matka wie. Matka czuje i wie. Osiedle Baltic Resort. Luksusowe rezydencje, przystrzyżone trawniki, spokojni mieszkańcy. Jak to możliwe, że młoda kobieta znika bez śladu?
Jak wskazuje sam tytuł, książka różni się od innych powieści Maxa Czornyja. Nie ma w niej strzelanin, pościgów po opuszczonych fabrykach i zbezczeszczonych zwłok. Mamy za to kawał naprawdę niezłego thrillera psychologicznego. Akcja „Innej” toczy się dwutorowo. Naprzemiennie poznajemy historię Mikołaja Popławskiego i Gabrieli Kraus – matki zaginionej dziewczyny. W obu przypadkach narracja prowadzona jest w pierwszej osobie, dzięki czemu mamy możliwość poznania odczuć i myśli głównych bohaterów. W mojej ocenie lepiej wypadają fragmenty poświęcone Mikołajowi. Intrygujący pomysł z utratą pamięci sprawił, że bardzo trudno było mi się oderwać od czytania tych części tej lektury, które były poświęcone tej postaci. Tym bardziej, że powieść jest napisana w dobrze znanym wielbicielom twórczości Czornyja stylu – krótkie rozdziały, które urywają się kluczowych momentach. Oba wątki początkowo prowadzone są równolegle. Potem na chwile łączą się, za moment rozjeżdżają, żeby na samym końcu znów połączyć się w całość i zaserwować czytelnikowi bardzo zaskakujące zakończenie. Wprawdzie jest ono trochę szyte grubymi nićmi, ale nie aż na tyle, żeby nie było do przełknięcia. I muszę po raz kolejny pokłonić się nisko Maxowi i pogratulować mu końcówki, która na kilku ostatnich stronach wywróciła całą fabułę do góry nogami. Właśnie dla takich fragmentów warto sięgać po twórczość tego autora, ponieważ trzeba uczciwie przyznać, że fantazji mu nie brakuje.
„Inna” to dobra lektura. Max Czornyj oparł fabułę tej książki na z bardzo ciekawym, a jednocześnie bardzo trudnym temacie, jakim jest depresja. I wyszedł z tego zadania obronną ręką. Fanom autora nie muszę rekomendować tej powieści, natomiast polecę ją miłośnikom thrillerów psychologicznych. To drugie podejście Maxa do tego gatunku i w porównaniu z „Najszczęśliwszą” jest zdecydowanie lepiej. Warto sięgnąć po tę lekturę dla fragmentów o Mikołaju Popławskim, a także dla zakończenia, które chociaż jest zakręcone jak baranie rogi, to bardzo miło zaskakuje.
Na koniec mała uwaga. Max Czornyj pisze książki z prędkością światła i coraz częściej jest porównywany do pewnego innego autora o inicjałach R.M. (swoją drogą, obaj wydają swoje powieści nakładem tego samego wydawnictwa. Przypadek?). Przyznaję bez bicia, że delikatnie zaczyna mnie to zastanawiać, a nawet troszkę irytować, ale dopóki jego powieści trzymają pewien niezły poziom, który wyznaczył swoimi poprzednimi książkami (a zwłaszcza tymi, w których występuje komisarz Deryło), nie będę go za to krytykował.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu FILIA!
Moja ocena: 6/10
Czytaliście „Inną”? Zapraszam do komentowania.