Jedyne dziecko – Jack Ketchum
„Jedyne dziecko” to książka, która chodziła za mną od chwili, gdy przeczytałem inną wstrząsającą powieść Jacka Ketchuma – „Dziewczynę z sąsiedztwa”. Gdy tylko udało mi się ją kupić, to natychmiast zabrałem się do jej czytania.
Jack Ketchum (właściwie Dallas William Mayr) urodził się 10 listopada 1946 roku w Livingston. Był znanym amerykańskim pisarzem, specjalizującym się w powieściach grozy. Swoje książki wydawał również pod pseudonimem Jerzy Livingston. Zanim pod koniec lat 70-tych ubiegłego wieku chwycił za pióro, podejmował się różnych zajęć. Był m.in. aktorem, piosenkarzem, sprzedawcą, agentem literackim i nauczycielem. Napisał kilkanaście powieści, z których kilka zostało przeniesionych na taśmę filmową. Kilkukrotnie zdobywał nagrodę Brama Stokera, najbardziej prestiżową nagrodę dla utworów grozy. Był także autorem wielu opowiadań. Prywatnie pisarz mieszkał w Nowym Jorku, gdzie zmarł 24.01.2018 roku.
Arthur Danse stąpa po ziemi z konkretnego powodu – by uświadomić ludziom, że ten świat jest mrocznym miejscem. Arthur nie uznaje odpowiedzi odmownej – karze za nią strachem i bólem bez względu na to, kim jesteś. Żoną. Kochanką. Przechodniem. Jego ośmioletnim synem… Lydia McCloud miała nadzieję, że małżeństwo z Arthurem okaże się rekompensatą jej wcześniejszych złych wyborów. Że spotkała człowieka, który będzie ją chronił przez złem tego świata. Myliła się bardziej, niż mogła przypuszczać. Prawdziwe zło odnajduje bowiem tuż obok siebie, kiedy Arthur pokazuje swoje skrywane wcześniej oblicze. Zdesperowana Lydia zmuszona jest stoczyć walkę o życie, w której stawką jest los jej jedynego dziecka. A Arthur wykorzysta każdą okazję, aby udowodnić, że nic i nikt nie jest w stanie odebrać mu jego własności.
Bardzo bałem się tej książki. Zawsze bardzo poruszało mnie cierpienie dzieci, a odkąd zostałem rodzicem, to moja wrażliwość na takie sprawy wzrosła przynajmniej kilkakrotnie. A w tej powieści został poruszony chyba najgorszy z możliwych problemów. Bo czy może być coś gorszego od gwałtu na dziecku? W dodatku dokonanego przez rodzica tego dziecka?
Już pierwsza scena, w której matka próbuje utopić w sedesie swoje dziecko, tylko dlatego, że nie chce ono przestać płakać, utwierdziła mnie w przekonaniu, że nie będzie to dla mnie łatwa lektura. Dalej jest niewiele lepiej, bo co chwilę mamy sceny gwałtu, pedofilii lub brutalnego pobicia. Od pewnego momentu powieść przenosi się w dużej mierze na salę sądową i momentami można odnieść wrażenie, że czytamy książkę autorstwa Johna Grishama. Jednak i tutaj autor bardzo dobrze sobie poradził, dzięki czemu historia cały czas trzyma w napięciu. Natomiast najmocniejszą stroną „Jedynego dziecka” jest jego zakończenie. Ketchum przyzwyczaił mnie do tego, że w jego utworach nie ma happy endu. Nie inaczej jest i tym razem. Ostatnie kilkanaście stron pochłonąłem jednym tchem, a gdy przeczytałem ostatnie zdanie, to miałem ochotę krzyknąć: Kur… mać, dlaczego!?
Powieść oparta jest na walce małżonków o prawo do opieki nad dzieckiem. I o ile ze wszystkich sił trzymałem kciuki za Lidię, która walczyła o syna jak lwica, tak do Arthura czułem jedynie odrazę. Brzydzę się pedofilią, a zwyrodnialców, którzy molestują dzieci wysyłałbym na pożarcie lwom. Dlatego tak ciężko było mi zrozumieć postępowanie sądu, który przyznał opiekę nad dzieckiem ojcu. Jak widać amerykański system sądownictwa, ma tak samo wiele braków i niedociągnięć jak nasz rodzimy. Pomiędzy tym wszystkim rozgrywa się dramat ośmioletniego Roberta. Z jednej strony nie potrafi zrozumieć, dlaczego tata robi mu krzywdę i chciałby żeby jego cierpienia już się skończyły. Z drugiej natomiast, za wszelką cenę próbuje chronić swoją mamę.
„Jedyne dziecko” to bardzo wstrząsająca lektura. Ketchum po raz kolejny udowodnił, że nie ma dla niego tematów tabu. Poruszył w tej książce bardzo trudny i delikatny temat. Myślę, że dla każdego rodzica czytającego tę powieść, będzie ona bardzo dużym przeżyciem. W mojej ocenie, jest to obok „Dziewczyny z sąsiedztwa” zdecydowanie najlepsza pozycja w dorobku tego autora, chociaż osoby wrażliwe, mogą nie dać rady jej przeczytać. Ale warto spróbować, bo to kawał dobrej lektury.
Moja ocena: 8/10
Czytaliście „Jedyne dziecko”? Znacie inne książki, gdzie jest poruszony temat molestowania dzieci? Zapraszam do komentowania.