Na marginesie życia – Stanisław Grzesiuk
„Na marginesie życia” to ostatnia część autobiograficznej trylogii Stanisława Grzesiuka. Napisana w momencie, gdy autor był już bardzo ciężko chory, jest swego rodzaju książką ku pokrzepieniu serc.
Stanisław Grzesiuk – pisarz samouk, popularny wykonawca piosenek warszawskiego folkloru miejskiego. Urodził się 6 maja 1918 r. w Małkowie koło Chełma. Gdy miał dwa lata, jego rodzice przenieśli się do Warszawy. Do 1940 roku mieszkał na Czerniakowie. W tymże roku został aresztowany i wysłany na roboty przymusowe do Niemiec, skąd został następnie wysłany do obozów koncentracyjnych w Dachau, a następnie Mauthausen-Gusen. Tam przebywał do momentu wyzwolenia obozu przez Amerykanów. Od 1947 r. zmagał się z gruźlicą płuc. Zmarł 21 stycznia 1963 r. w Warszawie. Jest autorem trzech powieści: „Boso, ale w ostrogach”, „Pięć lat kacetu” i „Na marginesie życia”.
Książka została wydana w 1964 roku, czyli rok po śmierci Grzesiuka. Opowiada ona o ostatnich latach życia autora i jego walce z gruźlicą, chorobą w tamtych czasach charakteryzującą się dużą śmiertelnością. Grzesiuk opisuje w niej swoje liczne pobyty w sanatoriach, operacje, a także próby wyjścia z uzależnienia od alkoholu.
„Na marginesie życia” jest zdecydowanie najbardziej poważną ze wszystkich części trylogii. Można wyczuć w czasie czytania obawy autora przed śmiercią. Pomimo to książka jest napisana z typowym dla Grzesiuka poczuciem humoru. Nie brakuje w niej wielu anegdot z pobytów w sanatoriach, w czasie których Stasiek jak zwykle był prowodyrem do różnych żartów i imprez. Jednak moim ulubionym fragmentem w tej powieści, jest opis momentu, gdy Grzesiuk dowiaduje się o swojej chorobie:
„– Czy to coś poważnego? – zapytałem.
– To da się jeszcze zaleczyć – odpowiedział lekarz takim tonem, jakby chodziło o katar lub łupież. – Powinien pan jeździć każdego roku na dwa – trzy miesiące do sanatorium, przestać pić, nie palić, prowadzić uregulowany tryb życia…
Nie pić, nie palić i z „tych rzeczy” też może nie – to po co żyć? Czekać na zgon? Jak mnie Niemcy nie wykończyli, to gruźlica tez nie da rady – dodaję sobie ducha.
– Panie doktorze – brawuruje – miałem brata: nie pił, nie palił, nie latał za dziewczynkami i… cztery lata miał, jak umarł. A ja żyję dwadzieścia dziewięć lat nie odmawiając sobie tego i owego. I nie mam zamiaru umierać.”
„Na marginesie życia” jest doskonałym dopełnieniem grzesiukowej trylogii. I chociaż jest to książka najmniej radosna ze wszystkich przez niego napisanych, to czytanie jej jest dużą przyjemnością. Można ją potraktować jako poradnik, który podpowiada nam jak sobie radzić w chwilach ciężkiej choroby. Chociaż jest minimalnie gorsza od dwóch poprzednich, to gorąco polecam trzecią część autobiografii Króla życia, który jak sam napisał na początku książki, umierać na rozkaz nie miał chęci. Tylko ta myśl, że Grzesiuk przegrał swoją walkę z gruźlicą, nie pozwala do końca cieszyć się tą lekturą…
Kończąc pisanie tej opinii, nasunęła mi się myśl, dlaczego do dzisiejszego dnia trylogia Grzesiuka nie została jeszcze przeniesiona na ekran?
Moja ocena: 10/10
Czytaliście „Na marginesie życia”? Jak oceniacie grzesiukową trylogię? Zapraszam do komentowania.