Nic co ludzkie – Piotr Głuchowski
Pod koniec ubiegłego roku było bardzo głośno o filmie „Kler”, autorstwa mojego ulubionego polskiego reżysera Wojciecha Smarzowskiego. Jednych ten film oburzył, drugich zachwycił. Ja zdecydowanie należę do tej drugiej grupy. Dlatego gdy udało mi się wygrać w konkursie organizowanym przez lubelską Gazetę Wyborczą książkę Piotra Głuchowskiego „Nic co ludzkie”, która jest inspirowana scenariuszem tego filmu, niemal natychmiast zabrałem się do jej czytania.
Piotr Głuchowski urodził się w 1967 roku w Warszawie. Ukończył konserwację zabytków na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Był reporterem, redaktorem, wicenaczelnym i szefem w lokalnych redakcjach Gazety Wyborczej w Toruniu, Bydgoszczy i Gdańsku. Od 2011 r. pracuje w centralnej redakcji Wyborczej. Jest laureatem nagród Grand Press i Mediatory.
W seminarium duchownym wybucha pożar. Kleryk Leszek Lisowski ratuje z płomieni dwóch przyjaciół: Andrzeja Kukułę i Tadeusza Trybusa. Po święceniach spotykają się w każdą rocznicę ocalenia. Tym razem spotkanie kończy się tragicznie. Wiara i powołanie trzech księży zostaną wystawione na straszną próbę.
Jeżeli ktoś z Was stawia sobie pytanie, czy „Nic co ludzkie” bardzo pokrywa się z filmem „Kler”, to odpowiedź jest twierdząca. W książce znajdziemy niemal każdą scenę, którą mogliśmy zobaczyć na wielkim ekranie, chociaż niektóre wątki są dużo bardziej rozwinięte. Akcja powieści toczy się czterotorowo. W kolejnych rozdziałach przeplatają się losy trzech wspomnianych księży, a także dziennikarki Ludmiły Zakrzewskiej. I to właśnie doskonale nakreślone postacie są najmocniejsza stroną tej lektury. Wśród głównych bohaterów nie ma pozytywnych osób. Każdy ma coś (a często bardzo dużo) na sumieniu. Autor przedstawia kapłanów, jako osoby skore do najcięższych grzechów takich jak pedofilia, alkoholizm, narkotyzm, a także zachłanność. Ogólnie prawie cały Kościół pokazany jest od najgorszej strony, tak jakby ludzie z nim związani codziennie chcieli zaliczyć wszystkie punkty z listy siedmiu grzechów głównych.
„- Chodzi o to, żeby zbierać i zbierać, tak? A nie… żeby zebrać i skończyć zbieranie, durnoto.”
Piotr Głuchowski w „Nic co ludzkie” z jednej strony zwrócił uwagę na bardzo trudny i niestety w dzisiejszych czasach bardzo aktualny temat pedofilii w Kościele, a także o próbach zamiatania tego problemu pod dywan. Powiem szczerze, że w czasie czytania tej powieści kilkakrotnie zaciskałem zęby, jednocześnie zastanawiając się, dlaczego władze duchowne przez tak wiele lat tolerowały chyba najgorsze, a już na pewno najbardziej ohydne przestępstwo? Z drugiej jednak strony autor wskazuje jak łatwo jest niesłusznie kogoś oskarżyć o coś strasznego i jakie może mieć to konsekwencje dla tej osoby i jego najbliższych.
„- Przestał mnie bić. Nie zależy mu. Już mnie nie kocha.”
„Nic co ludzkie” to rewelacyjna, chociaż niełatwa w odbiorze lektura. Moje odczucia w czasie czytania tej książki chyba najlepiej opisze znane rosyjskie powiedzenia: i śmieszno i straszno. W jednej chwili śmiałem się prawie w głos, by zaledwie kilka linijek dalej prawie rwać sobie włosy z głowy, czytając o krzywdach wyrządzonych dzieciom. I właśnie to, że ta powieść potrafi jednocześnie wzbudzić tak skrajne emocje powoduje, że gorąco polecam ją wszystkim czytelnikom. Jeżeli komuś z Was podobał się film „Kler”, to na pewno będzie zachwycony tą lekturą. Jedno jest pewne. „Nic co ludzkie” nikogo nie pozostawi obojętnym.
Moja ocena: 8/10
Czytaliście „Nic co ludzkie”? Znacie twórczość Piotra Głuchowskiego? Zapraszam do komentowania.