Pianie kogutów, płacz psów – Wojciecha Tochmana
„Pianie kogutów, płacz psów” to druga książka Wojciech Tochmana, którą przeczytałem. Podobnie jak w „Dzisiaj narysujemy śmierć”, autor opowiada, jak wygląda życie po ludobójstwie. Tym razem w Kambodży.
Wojciech Tochman urodził się 12 kwietnia 1969 w Krakowie. Reporter, autor non-fiction. Debiutował jeszcze jako licealista – w 1987 roku – reportażem o szkolnej szatni na łamach młodzieżowego tygodnika „Na przełaj”. W 1990 roku do pracy w dziale reportażu „Gazety Wyborczej” przyjęła go Hanna Krall. Pracował tam do 2004 roku. Od 1996 do 2002 roku prowadził w TVP1 program poświęcony osobom zaginionym „Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie”. W 1999 roku założył Fundację ITAKA, poszukującą zaginionych i pomagającą ich rodzinom. Aktualnie, jako fundator, jest członkiem Rady Fundacji. W roku akademickim 2006-2007 wykładał w Instytucie Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego. Jest pomysłodawcą Klubu HEBAN i koordynatorem jego działań. Fundacja udziela pomocy dzieciom we wsi Nyakinama w Rwandzie. W 2009 roku założył w Warszawie wraz z Pawłem Goźlińskim i Mariuszem Szczygłem Instytut Reportażu, gdzie wykłada w Polskiej Szkole Reportażu. Publikuje w „Dużym Formacie” – magazynie reporterów „Gazety Wyborczej”.
Czerwoni Khmerzy opanowali Kambodżę w 1975 roku. Mieszkańców miast wypędzili na wieś, a kraj zamienili w wielki obóz koncentracyjny. Do 1979 roku, gdy do Kambodży wkroczyły wietnamskie wojska, z głodu, chorób, wycieńczenia i z powodu zbrodni Czerwonych Khmerów zginęło około miliona osób.
Zacznę od tego, że jest to bardzo dołująca lektura. Jaką Kambodżę przedstawia nam Wojciech Tochman? Smutną, ponurą, naznaczoną bólem i cierpieniem. Pełną mieszkańców, którzy nie otrząsnęli się jeszcze po rządach Czerwonych Khamerów. Pokazuje chore psychicznie osoby, które od kilkudziesięciu lat są zamknięte przez swoje rodziny w przydomowych klatkach. Ludzi, którzy bardzo ciężko pracują za kilka dolarów dziennie, co wystarcza im zaledwie na dwie porcje ryżu. Dzieci, które wykonują niewolniczą pracę w cegielniach. Dorosłych, którzy nie okazują sobie czułości, bo może być to uznane za gest seksualny. Opisuje slumsy, a tuż obok świątynie Angkoru, które rocznie odwiedza dwa i pół miliona turystów z całego świata… Niełatwo się to czyta.
„Poprosił o amputację. Amputowali. Już trzy miesiące mijają, odkąd nie ma prawej nogi. Poprosił o wypisanie. Wypisali. Podwieźli wózkiem do taksówki. Taksówkarz go zapytał o przyszłość. Sokchea chętnie by się z taksówkarzem podzielił jakąś głębszą myślą na temat przyszłości, ale głowę miał pustą, jak slumsy po eksmisji biedaków. Dojechał do domu matki. Otworzyła drzwi, spojrzała na kikut: wolałabym, żebyś umarł.”
Reportaż jest napisany w charakterystycznym dla tego autora stylu. W krótkich, momentami jakby urwanych zdaniach, Tochman oprowadza nas po współczesnej Kambodży. Nie ukrywam, że sięgnąłem po tę książkę, ponieważ chciałem dowiedzieć się więcej o rządach Pol Pota. Niestety nie znalazłem w tej lekturze zbyt wiele na ten temat, ponieważ autor skupił się na obecnych czasach. I to jest w zasadzie jedyny mankament tego reportażu.
„Pianie kogutów, płacz psów” to bardzo dobra, chociaż ponura książka. W mojej ocenie jest to minimalnie gorsza lektura od „Dzisiaj narysujemy śmierć”, ale i tak zdecydowanie warto po nią sięgnąć. Na półce mojej biblioteczki czeka już na mnie trzecia część tochmanowej trylogii o ludobójstwie, więc w najbliższej przyszłości możecie spodziewać się na blogu opinii na jej temat. Na koniec mała refleksja. Za każdym razem, gdy kończę czytać tego typu reportaże, nasuwa mi się myśl, że powinniśmy doceniać to, co mamy, cieszyć się że żyjemy w cywilizowanym kraju i wziąć poprawkę na to, że nasze problemy są bardzo często banalne. Niestety nie każdy ma tyle szczęścia.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Literackiemu.
Moja ocena: 7/10
Czytaliście „Pianie kogutów, płacz psów”? Znacie inne książki na temat Kambodży? Zapraszam do komentowania.