Rzeźnik – Max Czornyj
O tym, że Max Czornyj wydaje swoje książki prawie tak często, jak Marszałek Kuchciński prywatnie lata rządowym samolotem, wie chyba każdy czytelnik, który chociaż trochę interesuje się polskim rynkiem wydawniczym. „Rzeźnik” to najnowsza powieść tego autora.
Max Czornyj urodził się 6 września 1989 w Lublinie. Polski adwokat i pisarz. Praktykował prawo w Polsce i we Włoszech. Ukończył aplikację adwokacką przy Okręgowej Radzie Adwokackiej w Lublinie.
Rzeźnikowi z Niebuszewa, dzielnicy Szczecina, przypisano potworne zbrodnie. Zwłoki swoich ofiar wywoził do opuszczonego gmachu magazynów dzisiejszej szkoły rolniczej. Tam przerabiał je na mięso. Po spuszczeniu wody w stawie przy ulicy Słowackiego odnaleziono kilkadziesiąt ludzkich czaszek, przeważnie dzieci. Rzeźnikowi udowodniono jednak tylko jedno morderstwo. Został skazany na karę śmierci. Wyrok na Józefie Cyppku wykonano 3 listopada 1952 roku o godzinie 17.45. Do końca nie okazał skruchy.
Bardzo trudno jest mi napisać opinię na temat tej książki. Max Czornyj po raz pierwszy oparł swoją powieść na prawdziwej historii. A właściwie przedstawił ją niemal w dokumentalny sposób, ograniczając nadinterpretację do minimum. I właśnie to powoduje, że „Rzeźnik” jest tak wstrząsającą lekturą.
Książka rozpoczyna się autentyczną notatką policyjną, która od razu pokazuje czytelnikowi, czego może się dalej spodziewać. Powieść z każdą kolejną stroną szokuje coraz mocniej, a poziom makabryczności sięga zenitu i momentami można odnieść wrażenie, że czyta się któryś z horrorów Jacka Ketchuma albo Edwarda Lee. W kolejnych rozdziałach poznajemy historię życia Józefa Cyppka. Autor zastosował bardzo ciekawy zabieg, naprzemiennie opisując ostatnie lata życia Rzeźnika z Niebuszewa i czasy jego młodości. Spowodowało to, że po obrzydliwych fragmentach otrzymujemy chwilę wytchnienia, żeby kilka kartek dalej znów przerazić się jeszcze mocniej. Im bliżej końca, tym momentów uspokojenia jest coraz mniej.
„Była niedziela, a niedziela to przede wszystkim czas odpoczynku i dobrego jedzenia. Pokrojone w kostkę mięso z pośladków Daniela obsypałem solą i wymieszałem z cebulą. Nie było go dużo, więc dodałem jeszcze znacznie bardziej żylaste uda. Trudno. Mięso to mięso.”
Muszę zwrócić uwagę na świetną okładkę. Gdy zobaczyłem ją po raz pierwszy, to nie wywarła na mnie większego wrażenia, jednak po przeczytaniu książki uważam, że idealnie pasuje do jej treści.
„Rzeźnik” to bardzo dobra, chociaż trudna w odbiorze lektura. Jest ona kolejnym potwierdzeniem tego, że najokropniejsze historie pisze samo życie. Po spokojniejszej i bardziej psychologicznej „Innej”, Max Czornyj wraca do makabrycznych thrillerów, czyli tego gatunku literackiego, za który go polubiłem i w którym moim zdaniem najlepiej odnajduje się. Dlatego szczególnie polecam tę książkę wielbicielom cyklu o komisarzu Eryku Deryle i wszystkim tym czytelnikom, którzy mają mocne nerwy.
Na koniec jeszcze jedna uwaga. Nie czytajcie „Rzeźnika” przed jedzeniem. A już na pewno, gdy zamierzacie jeść mięso.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu FILIA!
Moja ocena: 7/10
Czytaliście „Rzeźnika”? Lubicie czytać powieści, które są inspirowane prawdziwymi historiami Zapraszam do komentowania.