Skrzydlata trumna – Marcin Wroński
Z twórczością Marcina Wrońskiego spotkałem się po raz pierwszy w połowie ubiegłego roku i jak do tej pory, jest to bardzo udana przygoda. Kolejną książką tego autora po którą sięgnąłem jest „Skrzydlata trumna”.
Marcin Wroński urodził się w 1972 r. w Lublinie. Ukończył polonistykę na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. W latach 90. związany z nurtem trzeciego obiegu – publikował m.in. w artzinach „Lampa i Iskra Boża”, „Mała Ulicznica”, „Brytan OD NOWA”. Debiutował w 1992 roku zbiorem opowiadań „Udo Pani Nocy”. Tworzył piosenki i skecze dla prowadzonego przez siebie kabaretu „Osoby o Nieustalonej Tożsamości”. Był felietonistą radiowym i prowadził audycję literacką „Fikcja o północy”, nauczycielem języka polskiego w liceum, później kilka lat pracował jako redaktor w wydawnictwach Wydawnictwo Paweł Skokowski, Fabryka Słów i Red Horse. Zajmował się również m.in. powieściami Romualda Pawlaka i tłumaczeniami z rosyjskiego Eugeniusza Dębskiego.
Jest 1936 rok, nocny stróż w Lubelskiej Wytwórni Samolotów Feliks Susek odbiera sobie życie na służbie. Jak donosi „Express Lubelski i Wołyński”, powodem desperackiego kroku jest nieodwzajemniona miłość denata do ponętnej krawcowej. Kiedy sprawa ma zostać umorzona, komisarz Maciejewski odkrywa, że ciało w trumnie nie należy do samobójcy. Rozpoczyna się mozolne śledztwo, które łączy pozornie niepowiązane ze sobą zdarzenia i postaci, a temperatura rośnie z każdą minutą. Czy policjantowi uda się połączyć wątki i rozwikłać mrożącą krew w żyłach tajemnicę? Na niektóre odpowiedzi będzie musiał zaczekać kilka lat, kiedy w 1945 roku w celi lubelskiego więzienia spotka ducha z przeszłości.
Akcja powieści toczy się dwutorowo, przeskakując między wydarzeniami z roku 1936, a 1945. Z jednej strony towarzyszymy Zydze, który prowadzi dochodzenie w sprawie samobójstwa pewnego nocnego stróża. Z drugiej zaś, jesteśmy świadkami, jak dziewięć lat później więziony przez UB komisarz, próbuje nie złamać się w trakcie sadystycznych tortur. W mojej ocenie zdecydowanie ciekawiej wypada wątek, którego akcja toczy się później. Pomimo tego, że opowiada o strasznych wydarzeniach, to niezawodne sarkastyczne poczucie humoru Maciejewskiego sprawiało, że co chwile szeroko się uśmiechałem. W pierwszym wątku bardzo mocno brakowało mi drugoplanowych bohaterów, którzy w poprzednich częściach nadawali blasku fabule. Tym razem Kraft, Fałniewicz i niestety także mój ulubiony Zielny pojawiają się epizodycznie. A szkoda, bo gdy już wyjdą na scenę, to następują jedne z najlepszych scen w całej powieści – wizyta Zygi u chorego Zielnego czy schadzka Fałniewicza z Krysią. Bardzo podobało mi się końcówka „Skrzydlatej trumny”. Wroński, podobnie jak zrobił to w „A na imię jej będzie Aniela”, pozostawił zakończenie otwarte, które bardzo zachęca czytelnika do sięgnięcia po następną część.
Tradycyjnie, muszę pochwalić autora za nakreślenie niezwykle wyrazistych postaci. Towarzysz z celi Maciejewskiego Adam Duski czy wspomniana seksowna krawcowa Krysia sprawiają, że książkę czyta się bardzo przyjemnie.
„Skrzydlata trumna” to dobra lektura. Oceniam ją minimalnie gorzej, od swoich trzech poprzedniczek, ale i tak zdecydowanie warto sięgnąć po tę powieść. Polecam ją wszystkim miłośnikom retro kryminałów, a także wielbicielom przedwojennego Lublina.
Moja ocena: 6/10
Czytaliście „Skrzydlatą trumnę”? Zapraszam do komentowania.