Stephen King: instrukcja obsługi – Robert Ziębiński
Rok temu pisałem Wam tutaj o doskonałej biografii Króla horrorów „Życie i czasy Stephena Kinga” autorstwa Lisy Rogak. 15 maja ukazał się najpełniejszy przewodnik po twórczości Króla dostępny na polskim rynku „Stephen King: instrukcja obsługi”, którego autorem jest Robert Ziębiński.
Robert Ziębiński urodził się 26 września 1978 w Siemianowicach Śląskich. Studiował dziennikarstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Właściciel, pomysłodawca kulturalnego serwisu dzikabanda.pl, pomysłodawca nagrody im. Henryka Sienkiewicza oraz POP! Festivalu. Redaktor naczelny polskiej edycji „Playboya”. Pracował i publikował w takich tytułach prasowych jak „Tygodnik Powszechny”, „Gazeta wyborcza”, „Rzeczpospolita”, „Przekrój”, „Newsweek”, „Nowa Fantastyka”. Autor powieści i opowiadań, a także pierwszej polskiej książki o Stephenie Kingu „Sprzedawca strachu”. Współprowadzący audycję „Gra wstępna” w „Antyradio”.
„Stephen King: instrukcja obsługi” jest rozwinięciem „Sprzedawcy strachu” – książki, którą Robert Ziębiński napisał pięć lat temu. Składa się ona z kilku części, w których autor chronologicznie przedstawia poszczególne dzieła Stephena Kinga. Ziębiński opisuje, w jaki sposób doszło do napisania danej pozycji, jak duży sukces ona osiągnęła, co sam myśli o tym dziele, a na końcu omawia wszystkie ekranizacje tej książki. Wszystko to jest przeplatane rozmowami z twórcami, którzy mieli przyjemność współpracować z Mistrzem Grozy, a także popularnymi pisarzami, którzy opowiadają, w jaki sposób rozpoczęła się ich przygoda z twórczością Króla. Dużym plusem tej książki jest duża ilość informacji na temat mojego ulubionego pisarza. Nie ukrywam, że dla mnie, wieloletniego fana Kinga, większość rzeczy była już doskonale znana, ale o kilku ciekawostkach przeczytałem po raz pierwszy. Czytając „Instrukcję obsługi” czuje się, że jest ona napisana przez długoletniego fana Mistrza grozy, a nie przez przypadkowego człowieka. Ma to swoje dobre i złe strony. Z jednej strony nie można odmówić autorowi profesjonalizmu i ogromnej wiedzy o Kingu. Z drugiej jednak, umieszczanie w tej książce kilkustronicowej recenzji którejś z kolei części adaptacji filmowej jednej z powieści Króla, która oprócz tytułu nie ma zupełnie nic wspólnego z dziełem mistrza, uważam za nieporozumienie. Duża ilość opisywania tego typu popłuczyn niestety sprawiła, że momentami okropnie mnie ta lektura nudziła. Drugą wadą „Stephen King: instrukcja obsługi” jest to, że pełno w niej subiektywnych opinii Roberta Ziębińskiego. Jestem w stanie zrozumieć, że jedne powieści podobają się autorowi mniej, a inne bardziej, ale moim zdaniem, jeżeli już podejmujemy się napisania takiego przewodnika, to trzeba sobie takie oceny darować. Zwłaszcza, że z wieloma z nich kompletnie się nie zgadzam (np. dwie moje ukochane książki zostały mocno skrytykowane).
„Stephen King: instrukcja obsługi” to dobra lektura. Gdyby Robert Ziębiński skupił się bardziej na samym Królu, czyli na jego książkach, a mniej miejsca poświęcił na rozwlekłe opisy niektórych adaptacji filmowych jego powieści i ich nieszczęsnych kontynuacji, to zdecydowanie wyszłoby to tej pozycji na dobre. „Instrukcję obsługi” polecam wszystkim miłośnikom twórczości Mistrza grozy, ale dopiero po przeczytaniu przynajmniej większości jego bibliografii (chociażby ze względu na kilka spoilerów, których autor nie uniknął). Natomiast, jeżeli ktoś z Was dopiero zaczyna przygodę ze Stephenem, to niech lepiej sobie tę lekturę odsunie w czasie, ponieważ zdecydowanie lepiej czytać mistrza, niż czytać o mistrzu („Życie i czasy Stephena Kinga” Lisy Rogak jest wyjątkiem potwierdzającym tę regułę).
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu Albatros!
Moja ocena: 6/10
Czytaliście „Stephen King: instrukcja obsługi”? Zapraszam do komentowania.