Wołanie dalekich wzgórz – Wiesław Wernic
„Wołanie dalekich wzgórz” to już siedemnasty tom serii książek Wiesława Wernica. Zdecydowana większość z nich to naprawdę dobre lektury. Jednak każdemu pisarzowi zdarzają się nieco gorsze powieści i niestety ta należy do tej grupy.
Wiesław Wernic urodził się 28 lutego 1906 roku w Warszawie. W 1936 roku ukończył Szkołę Główną Handlową, ale jeszcze w liceum wraz ze szkolnymi kolegami, między innymi Konstantym Ildefonsem Gałczyńskim, założył grupę literacką „Kwadryga”, której członkowie tworzyli czasopismo o tej samej nazwie. Po studiach pracował w Polskiej Agencji Telegraficznej. W 1933 na łamach czasopisma „Kurier Poranny” ukazała się jego pierwsza książka – była to krótka powieść detektywistyczna zatytułowana „Daleka przygoda”. Podczas wojny Wernic był zaangażowany w działalność konspiracyjną oraz redakcję prasy podziemnej. Po wojnie pracował jako dziennikarz prasowy i radiowy – najpierw, jako kierownik działu miejskiego w dzienniku „Rzeczpospolita”, od 1951 roku w Polskim Radiu, a następnie – między 1951 a 1973 rokiem – w „Tygodniku Demokratycznym”, gdzie pisał liczne artykuły, między innymi na temat historii Warszawy, ekonomii oraz twórczości rzemieślniczej. Autor zmarł 1 sierpnia 1986 roku w Warszawie.
Charyzmatyczni bohaterowie powieści – doktor Jan i traper Karol Gordon – postanawiają odbyć podróż turystyczną do Parku Narodowego Yellostone. Podczas wyprawy wodnym szlakiem poznają samotnie podróżującego malarza Adriana Cecila Burnsa, a potem zostają w trójkę złapani i trzymani w niewoli przez plemię Indian, których wodzami jest dwóch „białych” traperów, Abraham Dunbar i Jeremy Dove. Prawowity wódz Czarna Antylopa pragnie odzyskać utraconą pozycję w swoim plemieniu i proponuje trójce więźniów układ. Jakie wyjście z tego trudnego położenia znajdą Karol, Jan i Adrian?
Książka rozpoczyna się niezwykle obiecująco, chociaż bardzo nietypowo jak na powieści Wiesława Wernica, ponieważ główni bohaterowie wyruszają w podróż łodzią. Przez pierwsze sto stron dzieje się bardzo dużo. Doktor Jan i Karol Gordon co chwila przeżywają niezwykłe przygody, co powoduje, że początek lektury czytało mi się bardzo przyjemnie. Jednak w okolicach jednej trzeciej „Wołania dalekich wzgórz”, bohaterowie trafiają do niewoli i od tego momentu niestety zaczyna wiać nudą. Tempo akcji wyraźnie zwolniło, a dodatkowo zaczęły mnie razić pewne absurdy. Moi ulubieńcy są więzieni przez Indian, ale to w niczym im nie przeszkadza, żeby nocami wymykać się z obozu i spacerować po okolicy. Bohaterowie już są praktycznie w paszczy niedźwiedzia, ale w ostatniej chwili zostają uratowani przez nastolatka, który strzelając praktycznie pierwszy raz w życiu, od razu trafia zwierzę w samo serce. Ktoś znajduje ciało zamordowanego Indianina, ale nic to wydarzenie nie wnosi do dalszej fabuły. Mało tego, do samego końca nie dowiedziałem się kto był mordercą. Po co więc autor umieszcza taką scenę w książce? Również zakończenie pozostawia wiele do życzenia, bo chociaż oparte jest na całkiem ciekawym pomyśle, to gruncie rzeczy jest bardzo naiwne.
Wiesław Wernic przyzwyczaił mnie do tego, że jest mistrzem w kreowaniu drugoplanowych postaci. I tak też jest w tym przypadku. Malarz Adrian Cecil Burns nadaje tej powieści dużo koloru, a jego powiedzonka niejednokrotnie wywoływały uśmiech na mojej twarzy.
„Wołanie dalekich wzgórz” to niezła książka, ale jest to bez wątpienia jedna z gorszych pozycji w dorobku tego autora. Sięgając po nią, oczekiwałem lekkiej lektury i to właśnie dostałem. Szkoda tylko, że druga część tej powieści jest sporo gorsza od jej początkowych fragmentów. Odnoszę wrażenie, że pan Wernic nie do końca wiedział, w jakim kierunku ma pójść ta książka. Niemniej jednak, warto sięgnąć po „Wołanie dalekich wzgórz”, chociażby po to, żeby poznać barwną postać Adriana Burnsa lub odkryć autentyczne ciekawostki z historii Stanów Zjednoczonych, których jak zwykle w książkach tego autora nie brakuje.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu Siedmioróg!
Moja ocena: 5/10
Czytaliście „Wołanie dalekich wzgórz”? Zapraszam do komentowania.