Zabawa w chowanego – Jack Ketchum
Po rewelacyjnej „Dziewczynie z sąsiedztwa” Jacka Ketchuma, która sponiewierała mnie psychicznie, postanowiłem sięgnąć po kolejną książkę tego autora. Mój wybór padł na „Zabawę w chowanego”.
Jack Ketchum (właściwie Dallas William Mayr) urodził się 10 listopada 1946 roku w Livingston. Jest znanym amerykańskim pisarzem, specjalizującym się w powieściach grozy. Swoje książki wydawał również pod pseudonimem Jerzy Livingston. Zanim pod koniec lat 70-tych ubiegłego wieku chwycił za pióro, podejmował się różnych zajęć. Był m.in. aktorem, piosenkarzem, sprzedawcą, agentem literackim i nauczycielem. Napisał kilkanaście powieści, z których kilka zostało przeniesionych na taśmę filmową. Kilkukrotnie zdobywał nagrodę Brama Stokera, najbardziej prestiżową nagrodę dla utworów grozy. Jest także autorem wielu opowiadań. Prywatnie pisarz mieszka w Nowym Jorku.
Dead River to zabita dechami mieścina w Maine. Nie dzieje się tutaj nic ciekawego, a dla młodzieży nie ma praktycznie żadnych perspektyw. Dwudziestoletni Dan Thomas marzy żeby się stamtąd wyrwać, ale nie bardzo wie jak to zrobić. Jego życie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni, gdy poznaje trójkę bogatych nastolatków, którzy spędzają tam wakacje. Zafascynowany seksowną Casey, zaczyna spędzać co raz więcej czasu w ich towarzystwie i bierze udział w co raz bardziej szalonych wybrykach. Kradzież samochodu, kąpiele nago w jeziorze, seks na cmentarzu to tylko niektóre z nich. Nocna wyprawa do opuszczonego domu, który ma opinię nawiedzonego, odmieni życie ich wszystkich na zawsze.
Muszę przyznać, że mam bardzo duży problem z oceną „Zabawy w chowanego”. Z jednej strony zdecydowana większość książki bardzo mi się podobała. Wprawdzie jest to dopiero druga powieść Ketchuma którą czytałem, ale bardzo odpowiada mi styl pisania tego autora. Bardzo lubię takie małomiasteczkowe klimaty, w których życie toczy się pomału, a akcja rozkręca się z każdą kolejną stroną. Tak było i tym razem. Przez pierwsze rozdziały poznajemy wszystkich bohaterów, przeżywamy wraz z nimi coraz bardziej szalone przygody, ale nie ma to nic wspólnego z literaturą grozy. Jedynie pojawiający się jakby na marginesie opuszczony dom daje nam do zrozumienia, że za jakiś czas odegra on istotną rolę w tej historii. I faktycznie tak się dzieje. Z chwilą gdy bohaterowie wyruszają na nocną wyprawę, książka z lekkiej obyczajówki przekształca się w mroczny horror. Cały czas mamy z tyłu głowy, że za chwilę wydarzy się coś strasznego, tylko nie wiemy co. I gdy w końcu to coś następuje, to w mojej ocenie „Zabawa w chowanego” gwałtownie obniża poziom. I to tak gwałtownie, jakby Ketchum użył nagle awaryjnego hamulca ręcznego. Dla mnie końcówka jest bardzo mocno naciągana i szyta tak grubymi nićmi, że ja tego nie kupuję. O ile „Dziewczyna z sąsiedztwa” na zakończenie dała mi potężnego kopa, tak w tym wypadku doznałem potężnego rozczarowania.
Z czwórki głównych bohaterów, największą rolę odgrywa dwójka z nich. Kimberly i Steven są przeważnie gdzieś obok. Dan, który jest narratorem w tej powieści, jest początkowo zakompleksionym facetem z małego miasteczka, który pod wpływem Casey, której coraz bardziej pożąda, gotowy jest robić rzeczy, o których wcześniej nawet by nie pomyślał. Ale tak to jest, gdy facet przestaje myśleć mózgiem, a rządzić zaczyna inna część ciała 🙂 Bo to właśnie Casey jest najważniejszą postacią w tej grupie. To ona jest pomysłodawczynią i inicjatorką wszystkich zwariowanych wybryków. Ukształtowana w dużej mierze przez jedno zdarzenia z przeszłości, ma ogromny wpływ na otaczające ją osoby. Świadoma swojego seksapilu, nie bojąca się pokazać swojego nagiego ciała, działa jak magnes na Stevena i Dana. Muszę tutaj oddać Ketchumowi, że stworzył najbardziej pociągającą kobiecą postać, jaką do tej pory spotkałem w literaturze. Żadna inna bohaterka nie działała na mnie tak erotycznie, jak ona.
„Zabawa w chowanego” pomimo słabego moim zdaniem zakończenia, jest naprawdę dobrą książką. Chociaż do „Dziewczyny z sąsiedztwa” jest jej daleko, to czyta się ją bardzo szybko i na pewno nie jest to zmarnowany czas. Miłośnicy mrocznej literatury będą zadowoleni, a i miłośnikom kingowego stylu powinna się ta lektura spodobać. Ja po raz kolejny przekonałem się, że z Ketchumem jest mi po drodze i już powoli rozglądam się za kolejną jego powieścią.
Moja ocena: 6/10
Czytaliście „Zabawę w chowanego”? Lubicie czytać horrory? Zapraszam do komentowania.