Zły – Leopold Tyrmand
„Zły” Leopolda Tyrmanda, to kolejna książka, po którą ponownie sięgnąłem po kilkunastu latach przerwy. Czy było warto? Zdecydowanie tak!
Leopold Tyrmand urodził się 16 maja 1920 w Warszawie w zasymilowanej rodzinie żydowskiej. W 1938 roku ukończył warszawskie gimnazjum im. Jana Kreczmara. Wyjechał wtedy do Paryża, gdzie przez rok studiował na wydziale architektury Académie des Beaux-Arts, czyli Akademii Sztuk Pięknych. Tam zetknął się po raz pierwszy z zachodnioeuropejską kulturą oraz amerykańską muzyką jazzową. Obie te fascynacje pozostawiły trwały ślad w jego twórczości. Po wojnie Tyrmand przebywał przez rok w Danii i Norwegii. Pracował dla Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, był też korespondentem Polpressu w Norwegii, następnie kierownikiem biura prasowego polskiego poselstwa w Kopenhadze. W kwietniu 1946 powrócił do Warszawy. Zaczął pracę jako dziennikarz w Agencji Prasowo-Informacyjnej, następnie w redakcji „Przekroju” Przez dwa lata pracował również w Polskim Radiu. W 1950 Tyrmanda usunięto z redakcji „Przekroju” po napisaniu recenzji turnieju bokserskiego, w której skrytykował stronniczość radzieckich sędziów. W kwietniu 1955 ożenił się ze studentką ASP, Małgorzatą Rubel-Żurowską, ich małżeństwo nie przetrwało długo. Drugą żoną Tyrmanda została pod koniec lat 50. dziennikarka „Przekroju” ds. mody, późniejsza projektantka Barbara Hoff. W sierpniu 1971 ożenił się po raz trzeci – z Marry Ellen Fox. 19 marca 1985, w wieku 65 lat, Tyrmand zmarł na zawał serca podczas wakacji w Fort Myers na Florydzie.
Książka – legenda. Najpoczytniejszy kryminał napisany w czasach PRL-u. A tak naprawdę niezwykle inteligentny opis Polski Ludowej, przebrany w strój ni to kryminału, ni to romansu, ni to westernu. Zaczyna się od tajemniczych napadów. Z tym, że wszyscy atakowani – to bandziory. Ludowa milicja staje na głowie, by dostać jedynego sprawiedliwego, szeryfa bez twarzy, który sprawia, że ludzie zaczynają się czuć bezpieczni. Podziemny światek Warszawy rusza na wojnę. Bohater ma tylko jeden znak rozpoznawczy, niezwykłe, świetliste spojrzenie. A dodatkowo w tle historia miłosna, której osią jest Marta Majewska, niechcący wciągnięta w przestępcze życie Warszawy.
„Zły” nie jest lekturą, którą łatwo się czyta. Ponad sześćset pięćdziesiąt stron drobnego druku, wielokrotnie złożone zdania, dialogi pisane jednym ciągiem, a do tego warszawska gwara, która dla wielu może być niezrozumiała. Ale niech Cię to Szanowny Czytelniku nie odstrasza, bo gdy już zanurzysz się w tę książkę, to czeka Cię bardzo przyjemnie spędzony czas. Początek powieści jest bardzo wciągający. Poznajemy wtedy praktycznie wszystkich głównych bohaterów. Z racji tego, że jest ich naprawdę wielu, to można się trochę pogubić kto jest kim. Ale wtedy z pomocą przychodzi nam umieszczony na samym początku lektury spis postaci, do którego możemy w każdej chwili zajrzeć. Po kilkudziesięciu stronach, akcja książki trochę zwalnia, ale na szczęście nie na długo. Im bliżej końca, tym bardziej nie mogłem się od „Złego” oderwać. Zakończenie, w którym wszystkie elementy układanki wskakują na swoje miejsce, jest rewelacyjne. Ostatnie sto pięćdziesiąt stron pochłonąłem jednym tchem.
Leopold Tyrmand stworzył bardzo ciekawe postacie świata przestępczego. Na szczególną uwagę zasługują bezwzględny Filip Merynos oraz wierny jemu jak pies Robert Kruszyna. Ale głównym bohaterem tej powieści jest Warszawa. Autor pięknie maluje słowem powojenną stolicę. Czytając opisy miasta oddychałem zapylonym powietrzem odbudowującej się Warszawy, czułem zaduch podrzędnych knajp, doświadczałem ścisku porannych tramwajów a także przeczesywałem ruiny ważnych dawniej budynków. Myślę, że każdy rodowity Warszawiak, bez problemu odnajdzie miejsca, w których toczy się akcja książki.
„Zły” to rewelacyjna lektura. Pomimo tego, że fabuła jest czasami trochę naciągana i mało prawdopodobna (W jaki sposób Zły zjawiał się zawsze tam, gdzie była rozróba?), to zdecydowanie ta powieść zasłużyła na miano najpoczytniejszego kryminału napisanego w czasach PRL-u. Bardzo ciekawe postacie, wartka akcja i przede wszystkim doskonałe opisy powojennej stolicy sprawiają, że czytanie tej książki to czysta przyjemność. Każdy rodowity mieszkaniec stolicy powinien przeczytać tę lekturę, ale także polecam ją wszystkim miłośnikom kryminałów a także wielbicielom twórczości Stanisława Grzesiuka.
Moja ocena: 8/10
Czytaliście „Złego”? Lubicie twórczość Leopolda Tyrmanda? Zapraszam do komentowania.