Zostań w domu, czyli Oczytany pyta, a Z piórem wśród książek odpowiada
Kolejną osobą, która odpowiedziała na pytania, jakie zadałem jej w ramach cyklu Oczytany pyta…, jest Emil z bloga Z piórem wśród książek. Możecie dowiedzieć się z tej rozmowy między innymi, co dzieje się gdy Oczytany spotka się z Unserious.pl, oraz jakie zadanie miały plemniki w opowiadaniu, które pisał Emil 🙂 Przyjemnej lektury 🙂
Kiedy powstał Twój blog?
W styczniu 2014 roku, jako pewnego rodzaju „postanowienie noworoczne” – albo raczej efekt chęci zmotywowania się do czytania większej liczby książek. Do tego chęci podzielenia się pisaniną, bo pisać to ja lubię, chociaż do pisarza bym się raczej nie nadawał. 😀
Co Cię skłoniło do tego, żeby założyć bloga?
Ech, a mogłem przeczytać pytania na samym początku, a nie po prostu odpowiadać… 😀 Tak jak wspomniałem wyżej – chęć zmotywowania samego siebie i spełnienie się w produkowaniu słów. Blog wydał się mieć najniższy próg wejścia, a do tego łączyć obie te rzeczy w sposób wręcz idealny!
Co Ci dało/daje blogowanie?
Przede wszystkim to chyba poznanie mnóstwa świetnych ludzi. To taki frazes, który prawi prawie każdy, komu się to pytanie zada, ale to fakt. Większości ludzi nie poznałem osobiście i nie wiem nawet, czy poznam, ale konwersacje czy prywatne, czy w komentarzach (a nawet przesiadywanie na Discordzie u co niektórych – Oxfordka, o Tobie mówię!) to po prostu sztos, którego każdy mógłby spróbować! Zwłaszcza jak się zbierze taki Oczytany z taką UnSerious i zaczną jechać po człowieku jak po burej… no samicy psa. 😀 Poza tym ciężko nie wspomnieć o materialnym aspekcie – w końcu trochę tych egzemplarzy recenzenckich się otrzymało. Zdecydowana większość to były dobre wybory – dokonywane przeze mnie, a nie na zasadzie dają, to bierz cokolwiek. Oczywiście nie da się przeliczyć pracy włożonej czy to w napisanie samej opinii, czy rzeczy okołorecenzenckie jak jakieś fotki, publikacje, zapowiedzi i tak dalej, ale hej, nie o to chodzi. Ja na tym nie chcę zarabiać. Jakbym chciał, to bym kasę brał i ładował w reklamę. Jednak możliwość po prostu otrzymania książki jest i tak spoko. No i spełnienie się w skrobaniu słów. Czasem lepiej, czasem gorzej – na pewno nie w sposób świadczący o byciu jakimś profesjonalnym recenzentem, o co to nie. Jednak po prostu, możliwość pisania i wiedza, że ktoś to czyta, jest wystarczająca.
Czy czasami nachodzą Cię myśli, żeby dać sobie spokój z prowadzeniem bloga? A jeżeli tak, to, jak je zwalczasz?
Ba, chyba jak u każdego. Najczęściej w jakichś losowych momentach, czasem, kiedy jestem przytłoczony zajęciami. Jednak nie próbuję z nimi walczyć, po prostu same sobie przechodzą. Jeśli same nie przejdą, to będzie oznaczało, że chyba faktycznie pora zakończyć tę przygodę. Dopóki jednak wszystko wraca samo na swoje tory, to ciągnę ten wózeczek z uśmiechem na ustach, nawet jeśli czasem wózeczek chce się wykoleić i trzeba poczekać, aż jego jazda się ustabilizuje.
Co byś doradził osobie, która chce założyć książkowego bloga?
Przede wszystkim, jeśli Twoją główną pobudką jest łapanie książek od wydawnictw, to lepiej od razu porzuć ten pomysł. To się nie sprawdzi. Będzie frustracja na początku, że nikt nie chce dać, a potem frustracja, że musisz tyle się męczyć za rzecz wartą 30 zł. Bez sensu. Jednak, jeśli po prostu masz taką chęć, żeby podzielić się swoją opinią, to zwróć uwagę na technikalia – zacznij od Bloggera, jeśli kompletnie nie chcesz się bawić w żadne techniczne rzeczy, ale naprawdę rozważ WordPressa na jakimś tanim hostingu. Warto, daje o wiele większą elastyczność niż darmowy, ale również ograniczony Blogger. A poza tym jeszcze tylko jedna rada – to będzie blog książkowy, więc zwracaj uwagę na pisownię. Pisz zgodnie z zasadami gramatyki, dbaj o swoją stylistykę, ortografię i przede wszystkim interpunkcję. Nie bój się używać Google Docs czy innego Worda do pisania pierwszych szkiców i korzystaj z podpowiedzi autokorekty. Na koniec możesz też przeskanować swoje dzieło w LanguageTool (więcej o wykorzystaniu u mnie na blogu – https://www.zpiorem.pl/2020/01/korekta-na-blogu-czyli-languagetool.html).
Kiedy złapałeś bakcyla książkowego? Czy od dziecka lubiłeś czytać książki?
W sumie to nie pamiętam dokładnie – na pewno w podstawówce już wygrywałem jakieś konkursy ze znajomości Harry’ego Pottera czy nawet mitologii greckiej – ogólnie książki były w moim domu, odkąd pamiętam, jednak nie przypomnę sobie, kiedy „złapałem bakcyla”. Nie wiem, czy w sumie mogę tak w ogóle powiedzieć, skoro zawsze coś tak czytałem. Czasem mniej, czasem więcej, ale jednak. W gimnazjum na pewno zaliczyłem całą „Achaję” i „Wędrowycza”, wcześniej kojarzę z podstawówki czytanie „Robinsona Crusoe” czy klasyczne „Przygody Tomka Sawyera”. Można więc chyba powiedzieć, że lubiłem faktycznie od dziecka, chociaż trudno orzec, od kiedy dokładnie.
Czy był ktoś, kto wprowadził Cię w świat książek?
Huh, ostawiam, że mama, bo miała sporo książek – co prawda głównie polską klasykę oraz Harlequina (cóż za połączenie, prawda?), no ale jednak były. No i czytała, więc pewnie ja też zacząłem czytać. 😀 Na pewno z tego co pamiętam, znajomi z podstawówki mnie namówili na Pottera (czego potem żałowali, bo im nagrody sprzed nosa sprzątałem… :D), ale więcej grzechów niestety nie pamiętam!
Ile książek znajduje się w Twojej domowej bibliotece?
Bladego pojęcia nie mam i absolutnie odmawiam ich liczenia – nawet podczas kwarantanny!
Gdzie najczęściej kupujesz książki? Czy zdarzają Ci się zakupy w kameralnych księgarniach?
Głównie w internecie, chociaż nie ograniczam się do żadnych wielkich kolosów – lubię sobie czasem pogrzebać na Allegro, często wśród antykwariatów (zwłaszcza jak kupuję używane). Jeśli jednak jestem akurat gdzieś na mieście, czy też na jakiejś wycieczce do innego miasta, to lubię wstąpić do właśnie takich skromnie wyglądających księgarenek – kilka razy już wyłapałem całkiem niezłe promocje!
Jak widzisz przyszłość małych księgarni? Czy mają szansę utrzymać się na rynku?
Ciężko mi stwierdzić – na pewno są ludzie, którzy mają do nich sentyment i będą się do nich wybierać, nawet jeśli będzie o wiele drożej. Tak po prostu, dla samej zasady i z pewnego rodzaju miłości. Rozszerzenie oferty na sprzedaż internetową może być jakimś ratunkiem też dla co niektórych, chociaż pewnie przy ogromnych promocjach, na które mogą sobie pozwolić regularnie duzi gracze, wiele księgarenek sobie nie poradzi. Duży zjada małego. To jednak w sumie zweryfikuje rynek, a ja się nie czuję kompetentny w tej sprawie, żeby ocenić, jak sobie w rzeczywistości poradzą – oraz ile z nich sobie poradzi.
W ostatnim czasie sporo mówiło się o wprowadzeniu jednolitej ceny książki. Co sądzisz o tym pomyśle?
Od początku miałem mieszane uczucia i zdaję sobie sprawę z tego, że nie da się zadowolić wszystkich tego typu pomysłami – chociaż w głębi duszy jestem przeciwny jakimkolwiek tego typu regulacjom narzucanym odgórnie. To jest jednak jeden z tych pomysłów, w przypadku których symulacje nie zdadzą raczej rezultatu, o czym mogą świadczyć „poparte dowodami” racje przeciwników, jak i zwolenników tego pomysłu. Gdy było o nim gorąco w sieci, co chwilę pojawiały się dowody na to, że to nie ma sensu i wprowadzi tylko mnóstwo złego, jak i na to, że to świetny pomysł. Najgorsze jest to, że wiele z nich miało dość sensowne podwaliny. Jednak wszystkie opierały się tylko na domniemaniach i założeniach, zero konkretów – bo ich nie może być, dopóki ktoś nie sprawdzi tego w praktyce. A można to zrobić, jedynie wprowadzając to. Dlatego niestety muszę się wstrzymać od głosu, bo mam za mało danych do sensownej oceny. Niech jedyną opinią będzie wewnętrzne sprzeciwianie się jakimkolwiek regulacjom. 😉
Wymień kilka swoich ulubionych książek. Czy któraś z nich wpłynęła w jakiś szczególny sposób na Twoje życie?
Zawsze w takich przypadkach rzucam „Przeglądem Końca Świata” – chociaż nie miał wpływu innego niż zapewnienie mi paru godzin świetnej rozrywki! Cenię sobie również bardzo „Annę Kareninę”, którą uważam za jedno z najlepszych dzieł literatury rosyjskiej. Tutaj można powiedzieć, że Lew Tołstoj swoją powieścią obudził we mnie zainteresowanie rosyjskimi pisarzami, zwłaszcza właśnie z okresu złotego. Bardzo lubię również proste, ale rzeczowe i przyjemne thrillery medyczne Tess Gerritsen (nie mogę zapamiętać pisowni jej nazwiska, czy jest podwójne „r” czy „s” :D) oraz thrillery Thomasa Arnolda. W tym przypadku oczywiście przeważa rola rozrywkowa. Nie było chyba jednak takiej książki, która miałaby jakoś mega wpłynąć na moje życie. Być może jakieś pozycje popularnonaukowe, które rozbudziły zainteresowanie czy pozwoliły inaczej spojrzeć na otaczający mnie świat. Na pewno tutaj też można zaliczyć „Wy wszyscy moi ja” Miłosza Brzezińskiego, przegenialną książkę, która zadaje kłam wszędobylskiemu „możesz wszystko, tylko wyjdź ze strefy swojego komfortu” – Miłosz Brzeziński udowadnia, że gówno możesz, ale to w sumie nawet spoko, że tak jest. Chyba wystarczy, co nie? 😀
Których pisarzy lub poetów cenisz najbardziej?
Cenię, cenię… To jest dobre pytanie. Wielu sobie cenię w sumie, zarówno nieżyjących, jak i tych wciąż tworzących. Bardzo znanych, jak i tych mniej. Cenię na pewno wspomnianego Lwa Tołstoja – za umiejętność przelania na papier tragedii i życia codziennego. Cenię polskich klasyków, zwłaszcza za ich walkę słowem o Polskę. Cenię sobie również tych, którzy są gwarantem świetnej rozrywki, choć nie mają znaczącego wpływu ani na moje życie, ani tym bardziej na losy świata. Jednak cenię sobie również wszystkich autorów reportaży i książek popularnonaukowych, za szerzenie wiedzy oraz informacji i historii. Wychodzi więc na to, że cenię bardzo wiele osób. 😀
Czy masz swoje ulubione wydawnictwa książkowe?
W sumie to chyba nie, chociaż na pewno wysoko w kategorii „chcę wszystkie ich książki” można uplasować Uroboros oraz Insignis, głównie ze względu na ich repertuar.
Jaki jest Twój ulubiony książkowy cytat?
Chyba nie mam. Tak w sumie to nie przywiązuję zbyt dużej uwagi do cytatów – co pewnie można zauważyć w moich opiniach. Kilka mi się w sumie cytatów zdarzyło dodać do serwisu Lubimy Czytać i nawet sobie je przejrzałem, razem z tą garstką wprowadzonych przez innych, a przeze mnie polubionych. Ostatecznie chyba te dwa mogą uchodzić za ulubione – niosą ze sobą życiową prawdę:
„Wspólne rzyganie, jak mało co, robi z ludzi wspólnych przyjaciół”.
„Nie sraj tam, gdzie jesz”.
Zadanie dla chętnych – z jakich książek pochodzą.
Książka z papieru, e-book czy audiobook?
Wszystko! Kiedyś czytałem tylko papier (w sumie do niedawna), chociaż absolutnie nie krytykował e-booków czy audiobooków, bo i czemu? Po prostu sam się nie mogłem przekonać. Teraz głównie wciągam papier oraz audiobooki (od stycznia tego roku), chociaż e-booki też się trafią.
Czy próbowałeś kiedyś napisać własną książkę? Jeżeli tak, to o czym miała ona być?
Mam kilka rozpoczętych „historii”, ale skończyły się na dosłownie maksymalnie paru stronach… Najdalej dojechałem chyba w koncepcji bardziej opowiadania, niż całej powieści, w którym chciałem przenieść moment zapłodnienia do innego wymiaru, w którym plemniki są ekspedycją wysyłaną do zdobycia tajemniczego zamczyska, wszystko osadzone w klimatach fantasy. 😀 Jednak jakoś tak… nie wyszło.
Co lubisz robić w wolnym czasie oprócz czytania?
Pielęgnować moje rośliny owadożerne, spacerować, jeśli tylko jest dłuższa chwila (nie lubię tak na 10 minut wychodzić) i dzielić się swoją wiedzą branżową z innymi na drugim blogu, przeznaczonym dla zagranicznych ludków. No dobra, polskich też, jednak najwięcej wejść jest z USA oraz Indii. No i w sumie też to samo, co wielu innych ludzi, czyli czasem obejrzeć serial czy film lub zagrać w planszówkę, wyjść na piwo, do jakiegoś escape roomu czy wyjechać sobie na weekend do innego miasta i je aktywnie zwiedzać. Nie lubię leżeć na plaży czy nad basenem i się smażyć, jest za dużo muzeów czy fajnych miejscówek w różnych miastach, żeby leżeć i się smażyć. 😀
Emilia Clarke powiedziała kiedyś: „Nigdy nie ufaj ludziom, których telewizor jest większy niż ich półka na książki”. Czy podpiszesz się pod tym cytatem?
Jeszcze parę lat temu bym się pewnie podpisał, ale teraz duży telewizor nie zawsze oznacza gapienie się w tę papkę, którą serwuję większość kanałów telewizyjnych. Coraz więcej osób wykorzystuje telewizor do oglądania seriali i filmów z wykorzystaniem różnych VoD, słuchania nawet na nich podcastów czy oglądania pouczających filmów na Youtube (albo puszczania sobie patostreamów, wiem). Względnie odpalają ja po ciężkim dniu pracy, żeby się z godzinę odmóżdżyć przy jakiejś fajnej gierce. Trochę się więc ta granica zatarła obecnie i coraz częściej widzę u znajomych w domu duży telewizor, ale brak jakiejkolwiek kablówki/satelity czy innego sposoby dostarczania „tradycyjnej” telewizji.
Dziękuję za rozmowę.
Znacie blog Z piórem wśród książek? Zapraszam do komentowania.