15 blizn – Ketchum Jack, Hill Joe, Edward Lee i inni
Jeżeli ktoś z Was regularnie zagląda na mojego bloga, to na pewno zwrócił uwagę na fakt, że bardzo lubię sięgać po książki Jacka Ketchuma, Joego Hilla i Edwarda Lee. I to właśnie z powodu tych trzech autorów sięgnąłem po antologię „15 blizn”. Czy było warto? Niestety nie do końca.
Książka składa się z piętnastu opowiadań autorstwa siedmiu polskich i ośmiu zagranicznych pisarzy, których twórczość możemy zaliczyć do szeroko pojętej literatury grozy. Jak wspomniałem na początku, powodem dla którego sięgnąłem po tę lekturę było to, że wśród nich znalazły się trzy nazwiska, które niezwykle cenię. Z tej trójki najlepiej wypadł Jack Ketchum z nowelą „Opowieść z owczej łąki”, w której to bardzo humorystyczny sposób przedstawił historię niespełnionego pisarza, któremu zaczyna się wszystko walić. Edward Lee w swojej przepełnionej seksem minipowieści „Matka”, jak zwykle pojechał ostro po bandzie, jednak nie na tyle, żeby rzucić mnie na kolana. Natomiast Joe Hill w utworze „Twitterowaniu z Cyrku Umarłych” zaserwował czytelnikowi bardzo nietypową konstrukcję opowiadania, ponieważ jest ono napisane w formie twitterowskich wpisów. Przyznam, że nie do końca mnie ona przekonała i gdyby było ono napisane w „normalnej” wersji, to oceniłbym ją wyżej, bo sama zawarta w niej historia, była naprawdę dobra.
Ku mojemu zaskoczeniu, zdecydowanie najbardziej obok noweli Jacka Katchuma, podobały mi się utwory polskich pisarzy. Mam tu na myśli dwie minipowieści z kapitalnymi zakończeniami. Pierwszą z nich jest „Spójrz na to z drugiej strony” autorstwa Stefana Dardy (Matka musi zadecydować, które z jej dzieci zginie.), natomiast drugą jest „Zasiedlenie” Roberta Cichowlasa (Załoga samolotu pełnego ludzi zamienia się w zombi.). Warto jeszcze zwrócić uwagę na „Manage a Trois” F. Paula Wilsona (Stara willa, para zakochanych i tajemnicza właścicielka), „Pokój z widokiem na koniec” Dawida Kaina (Pewien mężczyzna bierze udział w bardzo nietypowej zabawie) i „Czym jest jasnookie dziecko” Pawła Pilińskiego (Co może się wydarzyć, gdy w ciężarówce spotkają się kierowca, autostopowicz i rodząca kobieta?). A cała reszta? Albo mnie nie porwała (Graham Masterton niestety nie zachęcił mnie, żeby w końcu po niego sięgnął), albo kompletnie mi się nie podobała (Aleksandrze Zielińskiej nie pomogło nawet to, że jej „Ostatnie kuszenie Ewy Betulew” jest ewidentnie oparte na lubelskiej legendzie o czarciej łapie.).
„15 blizn” to przeciętny zbiór opowiadań. Cieszę się, że moi ulubieńcy w miarę mnie nie zawiedli (A Ketchum naprawdę mi się podobał.), a także, że odkryłem dwóch pisarzy, po których twórczość pewnie jeszcze sięgnę (Stefan Darda i Robert Cichowlas). Poza tym po raz kolejny przekonałem się, że antologie, które chociaż składają się z minipowieści napisanych przez świetnych pisarzy, całościowo wypadają raczej słabo. W mojej ocenie, warto po tę książkę sięgnąć głównie dla trzech nowelek, a przy okazji zwrócić uwagę na jeszcze kilka. Pozostałe możecie sobie darować.
Moja ocena: 5/10
Czytaliście „15 blizn”? Zapraszam do komentowania.