Pod Mocnym Aniołem – Jerzy Pilch
Jestem wielkim fanem twórczości Wojciecha Smarzowskiego. „Pod Mocnym Aniołem” należy do moich ulubionych filmów w dorobku tego reżysera. A że został on nakręcony na podstawie książki Jerzego Pilcha pod tym samym tytułem, to musiałem tę lekturę koniecznie przeczytać.
Jerzy Pilch urodził się 10 sierpnia 1952 w Wiśle. Ukończył filologię polską na Uniwersytecie Jagiellońskim. Do 1999 był członkiem zespołu redakcyjnego „Tygodnika Powszechnego”, następnie publikował felietony kolejno na łamach „Hustlera”, „Polityki”, „Dziennika” i „Przekroju”. Od lipca 2012 ponownie jest felietonistą „Tygodnika Powszechnego”. W 1998 otrzymał Paszport Polityki, a w 2001 Nagrodę Literacką „Nike” za powieść „Pod Mocnym Aniołem”. Pisarz był także pomysłodawcą Ogólnonarodowego Konkursu na Opowiadanie, który ogłosił na łamach „Polityki” pod koniec 2003. W 2004 otrzymał Nagrodę im. ks. Leopolda Jana Szersznika za całokształt twórczości i promocję Śląska Cieszyńskiego. Jest autorem scenariuszy do dwóch filmów z cyklu „Święta polskie”: „Żółtego szalika” (2000) oraz „Miłości w przejściu podziemnym” (2006). Pisarz jest również autorem scenariusza dwóch odcinków serialu telewizyjnego Bar Atlantic. Od 1977 do 1981 r. był członkiem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.
Życie głównego bohatera, Jurusia, alkoholika, wyznacza przerażająca cykliczność − chroniczne picie, kobiety oraz pobyty na oddziale deliryków. Ich barwne, śmieszne i zarazem straszne historie otwierają przed czytelnikiem świat, nad którym króluje gwiazdozbiór fatalnego Mocnego Anioła. Czy Juruś podejmie próbę wyjścia z nałogu? Czy miłość jest w stanie przezwyciężyć grozę rzeczywistości? Wreszcie czy delirycy, nawet jeśli odpowiedzą twierdząco, naprawdę przestaną pić?
„Pod Mocnym Aniołem” to bardzo trudna w odbiorze książka. W całości jest ona wywodem na temat picia i jego skutków dla alkoholika a także jego otoczenia. I o ile na początku jest to nawet ciekawe, to po kilkudziesięciu stronach czytania w kółko o tym samym, lektura najzwyczajniej w świecie zaczęła mnie nudzić. Mało tego, powieść jest napisana momentami tak radosnym językiem, że zaczynałem się zastanawiać, czy zamiarem autora przypadkiem nie było zachęcanie do alkoholizmu. Zabrakło mi brudu, brutalności i autodestrukcji głównej postaci, którą tak rewelacyjnie w swoim filmie pokazał Smarzowski. W ubiegłym miesiącu czytałem „Złe” Chmielewskiego i tam autor doskonale pokazał jak wygląda świat pijaka. Tutaj było to zbyt delikatne.
„Jak się domyślasz, nie bez uciechy i nie bez satysfakcji opisałem na kilkunastu stronicach dzieje mego pawia: ze smakiem opisałem, jak pawiowałem pieprzówką za Gierka, kartkową wódką za pierwszej “Solidarności”, bimbrem w stanie wojennym, szczegółowo opisałem, jak za Jaruzelskiego głowa moja dyndała w muszli klozetowej, niestety pod koniec eseju wkradła się pewna monotonia tematyczna, a także estetyczna, zarówno za Wałęsy, jak i za Kwaśniewskiego pawiowałem wyłącznie gorzką żołądkową.”
Główny bohater Juruś, czyli alter ego samego pisarza, to wszechwiedzący alkoholik. Zdaje sobie sprawę, zapewne jak większość osób zatraconych w tym nałogu, że robi źle, ale nie jest w stanie zmienić swojego życia. Każde wyjście z oddziału deliryków, zaczyna się od wizyty w tytułowej knajpie i od jednego kieliszka wódki, jako nagrody, co doprowadza do szybkiego powrotu do szpitala. Niestety jego cały czas powtarzane filozoficzne mądrości i tłumaczenia dlaczego pije bardzo irytują, dlatego miłą odmianą były rozdziały, w których opisuje innych alkoholików. To zdecydowanie najlepsze fragmenty książki, szkoda tylko, że było ich tak mało.
„Wstałem i poczułem, że wstrząsa mną straszliwy spazm wewnętrzny i pienisty paw wystąpił ze mnie, i dokumentnie zarzygałem leżącą na biurku szefa mapę pogranicza polsko-rosyjskiego. Szef z osłupieniem patrzył, jak brunatne strużki mego pawia przekraczają Bug, jak z prędkością rozpędzonych tirów przelatują przez przejścia graniczne w Brześciu, Medyce, Terespolu, jak z przemytniczą wprawą idą przez zieloną granicę, jak zatapiają graniczne strażnice i szmuglerskie kryjówki, jak strumieniami wdzierają się na przedmieścia Sokółki, jak zalewają bobrownicki rynek, jak płyną przez Siemiatycze. I organiczny zapach mego pawia rozszedł się po gabinecie, i zdławiony pawiem, smrodem i wstydem mój trup poległ u stóp szefa.”
Muszę przyznać, że miałem ogromne oczekiwania wobec tej książki. Niestety w czasie lektury przeżyłem ogromne rozczarowanie. Zbyt wiele w tej powieści jest filozofii, a zbyt mało prawdziwego życia. Może gdybym wcześniej nie oglądał ekranizacji, to moja ocena byłaby wyższa. Tymczasem „Pod Mocnym Aniołem” jest dla mnie jednym wielkim bełkotem alkoholika. Na pewno nie można odmówić Pilchowi talentu pisarskiego, ale ja takiego pijackiego świata nie kupuję. Zdecydowanie lepiej z tym problemem w mojej ocenie poradzili sobie wspomniany Chmielewski i Marek Hłasko. Książki nie polecam. Film zdecydowanie tak.
Moja ocena: 5/10
Czytaliście „Pod Mocny Aniołem”? Lubicie twórczość Jerzego Pilcha? Zapraszam do komentowania.