Upiory XX wieku – Joe Hill
Niemal równo rok temu umieściłem tutaj wpis, w którym wyraziłem swoje zdanie o świetnym zbiorze opowiadań autorstwa Joego Hilla „Dziwna pogoda”. Dziś chciałbym Was serdecznie zaprosić do przeczytania mojej opinii na temat innej antologii tego autora, która była zarazem jego literackim debiutem. Mowa tu o „Upiorach XX wieku”.
Joe Hill urodził się w 1972 roku. Jego pełne nazwisko brzmi Joseph Hillstorm King – jest starszym synem Stephena i Tabithy King. Jego opowiadania (przede wszystkim fantasy) były publikowane w licznych czasopismach, otrzymał za nie wiele nagród i wyróżnień, m.in. nagrodę Williama L. Crawforda dla najlepszego nowego pisarza fantasy w 2006 roku. W lutym 2007 roku w USA ukazał się jego debiutancka powieść „Pudełko w kształcie serca”, która dostała się na 8. miejsce listy bestsellerów „The New York Timesa”. Joe Hill mieszka w New Hampshire w Nowej Anglii. Ma żonę i trzech synów.
Książka składa się z piętnastu, w zdecydowanej większości naprawdę niezłych utworów. Najlepszym z nich w mojej ocenie jest „Maska mojego ojca”, opowiadający o pewnej odrobinę nietypowej rodzinie, która wyjeżdża do domku nad jeziorem, aby spędzić w nim weekend. To, co urzekło mnie w tym opowiadaniu, to rosnące z każdą stroną napięcie. Sięga ono zenitu w samej końcówce, która kompletnie rozłożyła mnie na łopatki rewelacyjnym twistem.
Bardzo dobrymi nowelami są również makabryczne „Usłyszysz śpiew szarańczy” (Nastolatek zamienia się w ogromnego robala), „Pop Art.” – jedno z najbardziej irracjonalnych rzeczy, jakie kiedykolwiek przeczytałem (Historia przyjaźni dwunastolatka i chłopca-balonika), romantyczne „Bobby Conroy wraca z zaświatów” (Dawni zakochani spotykają się po latach na planie filmu) i kończąca cały zbiór „Dobrowolne zamknięcie” (Autystyczny chłopiec tworzy niesamowite budowle z kartonów, które potrafią wciągnąć).
Warto również zwrócić uwagę na jeszcze dwa utwory, które łączy to, że mają bardzo zaskakujące zakończenia. „Peleryna” (historia chłopca potrafiącego latać dzięki magicznej pelerynie) i „Śniadanie wdowy” (mężczyzna trafia do domu pewnej kobiety, której niedawno zmarł mąż).
„Upiory XX wieku” to bardzo dobra antologia. Rzadko się zdarza, żeby tak wiele opowiadań z jednej książki przypadło mi do gustu. Poza jedną nowelą, dwustronicowym „Martwym drzewem”, której kompletnie nie potrafiłem rozgryźć, wszystkie pozostałe trzymają co najmniej niezły poziom. Ogromną zaletą tego zbioru jest to, że każdy zawarty w nim utwór bardzo się od siebie różni, co sprawia, że każdy czytelnik może w nim znaleźć coś dla siebie. Jest to druga antologia Joego Hilla którą przeczytałem i mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że podobnie jak jego ojciec, świetnie odnajduje się on w tym gatunki literackim. Życzę każdemu autorowi takiego debiutu. Polecam!
Moja ocena: 7/10
Czytaliście „Upiory XX wieku”? Zapraszam do komentowania.